https://zdrowedziecko.com/jaki-preparat-do-inhalacji/

Podzielę się z Wami moim doświadczeniem. Prywatnie jestem mamą dwóch córek, które jak większość małych dzieci często chorują. Niedługo po tym, gdy starsza córka zaczęła chodzić do przedszkola, a młodsza pojawiła się na świecie, nebulizator nagle stał się obowiązkowym sprzętem w pokoju dziecięcym. Przestałam go chować do szafy, bo był potrzebny w zasadzie bez przerwy.

Nie wiem, kto go nie lubił bardziej – ja czy moje córki. Za każdym razem, gdy w gabinecie lekarskim słyszałam, że konieczne będą inhalacje dwa albo trzy razy dziennie, bo znowu mamy katar u niemowlaka i starszaka, zastanawiałam się, jak to zrobić. Z prostej matematyki wychodziło, że inhalując trzy razy dziennie dwoje dzieci – bardzo dużo czasu spędzę, gimnastykując się i próbując nakłonić maluchy do współpracy.

Moje córki nie przepadały za inhalacjami. Młodsza w ogóle bała się nebulizatora, a starsza denerwowała się, że musi siedzieć, bo właśnie wolałaby biegać albo tańczyć. Inhalacje nie były przyjemnością – i zresztą czasami nadal nie są. Co robiłam i robię, żeby mimo wszystko przekonać dzieci do wykonania inhalacji?


Polecane do inhalacji

Jak robić inhalacje dziecku, które nie chce?

Przede wszystkim staram się, aby nie robić inhalacji na siłę. Staram się, ale to nie znaczy, że nigdy nie próbowałam inhalować dziecka, które chciało uciec albo denerwowało się i płakało. Szybko jednak zrezygnowałam z tej metody, bo w efekcie i ja, i moje córki byłyśmy zestresowane i zmęczone. Poza tym trudno prawidłowo podać lek wtedy, gdy trzeba się skupiać na przytrzymywaniu malucha i jednocześnie pilnować, czy maseczka się nie zsunęła.

Ponadto warto pamiętać, że w trakcie płaczu wytwarzana jest dodatkowa wydzielina, która także musi zostać usunięta. Lepiej zatem, żeby dziecko nie płakało zwłaszcza przy inhalacji.

Pobawmy się w inhalowanie

Prostym a skutecznym sposobem w moim przypadku okazała się zabawa w inhalowanie. Najpierw pokazywałam dzieciom jak wygląda nebulizator, co gdzie trzeba podłączyć, jak się uruchamia i wyłącza urządzenie, w którym miejscu będzie lek itp. Później inhalowałyśmy – jak mówi moja młodsza córka – „na udawanie” misie, lalki, a nawet wielkiego pluszowego jednorożca. Kiedy wszystkie zabawki były już po zabiegu, maluchy chętniej dawały sobie założyć maseczki i zaczynałyśmy nebulizację. 

A co, jeśli dzieci nadal protestowały? To ja stawałam się pacjentem. Czasami zachwalałam inhalację i nie chciałam oddać maseczki. W efekcie dziewczynki robiły wszystko, żeby mi ją odebrać i żeby wreszcie inhalować siebie. 

Chcę zabawkę!

Gdy już się udało, pozwalałam im się bawić w trakcie nebulizacji, żeby przez chwilę zostały na miejscu. Starsza córka przebierała ulubioną lalkę, siedziała z pop item albo układała wieżę z klocków. Młodszej pokazywałam obrazki w książce, pozwalałam włączać głośne melodyjki w grającej kostce lub stukać w minipianino. Dzięki temu dzieci były w stanie skupić się na zabawie, a nie na samej nebulizacji, a co za tym idzie nie denerwowały się tak szybko jak wtedy, gdy tylko siedziały i się inhalowały. W końcu, jak mówiła wówczas starsza: „inahalacja to straaaaszne nuuudy mamo”.

Dobrym sposobem na zainteresowanie dzieci okazywało się również dawanie im do zabawy tego, co nie jest zabawką, a do czego normalnie nie miały dostępu, np. mojego plecaka, który otwierały w poszukiwaniu skarbów. 

Mamo, pokaż coś śmiesznego

Wtedy, gdy zabawki się nie sprawdzały albo jednak się znudziły, bo czasami już po minucie maluchy zaczynały się denerwować, wołałam wsparcie. Najczęściej tata brał wówczas jedną z dziewczynek na kolana, a ja zamieniałam się w mima. Robiłam głupie miny, odgrywałam śmieszne scenki i w ten sposób przykuwałam ich uwagę. Zdarzało się również, że naśladowałam odgłosy zwierząt, głośno śpiewałam albo wydawałam z siebie dziwne dźwięki.

Ten sposób działał zwłaszcza wtedy, gdy dziewczynki były bardzo małe. Później, gdy ktoś ze znajomych pytał mnie np. jak inhalować roczne dziecko, proponowałam mu tę metodę.

Czasami przynosiłam także małe lusterko i pozwalałam się przeglądać córkom tak długo, jak chciały. Para wylatująca z maseczki bywała ciekawsza niż moje wysiłki. 

Mocno się poprzytulajmy 

Wieczorem, kiedy dzieci odczuwały zmęczenie albo gdy miały gorączkę, najlepszym sposobem na spokojne przeprowadzenie inhalacji było mocne przytulanie i mizianie. Sadzałam malucha na swoich kolanach, okrywałam nasze nogi kołdrą, na swojej ręce układałam poduszkę, żeby dziecko zostało w pozycji półsiedzącej i tuliłam, lekko kołysząc się na boki. Kilka razy zdarzyło się nawet, że starsza córka zasnęła w trakcie inhalacji przeprowadzanej w ten sposób.

A włączysz bajkę?

A co było bronią ostateczną? Jak pewnie się domyślacie, bajki albo ulubione piosenki. Chociaż staram się ograniczać dzieciom dostęp do ekranów, wychodziłam z założenia, że w takiej sytuacji cel uświęca środki. Dlatego włączałam wybraną przez siebie bajkę na kilka, kilkanaście minut. Czasami dziewczynki rzeczywiście zapatrzyły się na ekran, a czasami i to nie pomagało. Niestety nie ma sposobów uniwersalnych i idealnych. Nawet to, co działało jeszcze wczoraj, dzisiaj może okazać się nieskuteczne. 

Inhalator ma znaczenie 

Na koniec mam jeszcze jedną radę – jeśli maluch boi się nebulizatora, bo ten naprawdę głośno działa albo według niego wygląda strasznie, warto poszukać innego urządzenia. Inhalator dla dzieci powinien pracować jak najciszej i mieć jak najdłuższy przewód powietrzny łączący kompresor z maseczką, żeby dało się usiąść w pewnej odległości od urządzenia. Dodatkowym atutem będzie atrakcyjny wygląd – w kształcie zwierzątka, z buzią albo w ciekawym kolorze. 

Jeśli jednak macie do wyboru ładny kształt lub cichą pracę, zdecydujcie się na tę drugą opcję.

Podsumowując – to, że dziecko nie chce inhalacji, nie jest niczym dziwnym. Włączanie szumiącej maszyny, konieczność siedzenia w miejscu i zakładanie na twarz maseczki z parą nie jest przyjemne. Żeby przekonać malucha do nebulizacji, trzeba się czasami naprawdę nagimnastykować. Nie warto jednak inhalować dziecka na siłę. Nie dość, że nie przyniesie to oczekiwanych efektów, to jeszcze może wywołać całkowitą niechęć do zabiegu w przyszłości.


Uwolnij się od uciążliwych objawów infekcji
Reklama