krem z ektoiną dla dzieci od pierwszych dni życia
nie zawiera sterydów, substancji zapachowych, barwników, środków konserwujących, olejów mineralnych, emulgatorów
tworzy na skórze barierę stabilizującą i ochronną

To jest wyrób medyczny.

Używaj go zgodnie z instrukcją używania lub etykietą.
NAZWA WYROBU MEDYCZNEGO: Ectokrem. ZASTOSOWANIE: Objawowe leczenie oraz łagodzenie zaczerwienienia i świądu występującego w przebiegu różnego typu dermatoz zapalnych, tj. atopowe zapalenie skóry (AZS), kontaktowe zapalenie skóry, popromienne zapalenie skóry. PODMIOT PROWADZĄCY REKLAMĘ: Solinea sp. z o.o. PRODUCENT: bitop AG
reklama

Dziś prowadzisz warsztaty dla rodziców i kursy instruktorskie, ale od czego się zaczęło? Skąd zainteresowanie masażem Shantala?

Agnieszka Słoniowska: Zaczęło się na studiach z rehabilitacji, gdzie masaż Shantala poznałam jako narzędzie terapeutyczne, jednak nie bardzo mi się sprawdził. To się zmieniło, kiedy przyszedł na świat mój syn, który miał bardzo duże potrzeby w zakresie dotyku, czucia własnego ciała i bliskości. Masaż sprawiał mu dużo przyjemności, co mnie wzmocniło w przekonaniu, że jest to taki obszar, w którym możemy fajnie budować naszą relację. 

Tak się złożyło, że w tym czasie wzięłam udział w szkoleniu z masażu Shantala. Okazało się, że intuicja mnie nie zawiodła, a moje spojrzenie na budowanie relacji przez dotyk ma przełożenie na metodę Shantala. Po szkoleniu czułam niedosyt, chciałam więcej. Rok później szkoliłam się u Holenderek, u źródła i potwierdziło się, że ten masaż nie jest metodą terapeutyczną, nie skupia się na efektach, na celu, ale na wzajemnym kontakcie rodzica i dziecka.

Masaż niemowlęcia to forma spotkania dwojga ludzi, realizowana w języku zrozumiałym dla każdej ze stron. 

Twoją dewizą, życiową i zawodową, jest “dziecko rozwija się w relacji i do relacji”, co to dokładnie znaczy?

Towarzysząc rozwojowi syna zrozumiałam, że istotą rodzicielstwa jest podążanie za dzieckiem. Nie jest to jednak przyzwalanie na wszystko, chodzenie za dzieckiem krok w krok dokładnie tam, gdzie ono chce. To szukanie, zrozumienie i podążanie za realnymi potrzebami tego dziecka. Mam na myśli tworzenie takich sytuacji, które służą nie tylko rozwojowi ruchowemu, ale także świadomości samego siebie czy wchodzenia w relacje z innymi. Doszłam do wniosku, że wszystko, co robimy, robimy przez relację. Nasze dziecko uczy się od nas nie dlatego, że coś mu mówimy, ale dlatego że jest razem z nami, razem z nami doświadcza, przeżywa, czerpie z naszych reakcji, zachowań. Dziecko uczy się, bo jest z nami w relacji, więc kluczem do jego rozwoju jest to, aby rodzic pozwolił sobie na relację z dzieckiem, a jemu umożliwił wejście w nią.

To jest zbieżne z rodzicielstwem bliskości, ale nie w nurcie wychowania bezstresowego, bo w relacji ważne są granice. Jak jesteśmy w relacji z samym sobą, to widzimy granice i nie pozwalamy innym ich przekraczać, w tym także dzieciom. Tym samym one uczą się, że też mają swoje granice i mogą je zaznaczać. Kiedy więc uniosę się na dziecko, to ono ma prawo okazać, że przekraczam jego granice, granice zwykłej godności człowieka. Ja z kolei mam prawo mu na to pozwolić. Na tym polega relacja. 

Rodzicielstwo bliskości to dobry kierunek, ale prowadzą do niego różne drogi, w tym wyboiste ścieżki, ślepie uliczki. Jedną z nich jest wypalenie rodzicielskie, o którym ostatnio coraz częściej się mówi. Czy to nie efekt nadmiernej, niezdrowej, osaczającej wręcz bliskości? 

Tak, dlatego w pierwszej kolejności należy zadbać o bliskość w relacji z samym sobą. Kryzys rodzicielstwa wywodzi się z wychowania w systemie, który pozbawiał nas samoregulacji. Byliśmy uczeni, że mamy jeść wtedy, kiedy nam dają i co nam dają, a nie wtedy gdy jesteśmy głodni i nie to, czego my potrzebujemy. Nie mieliśmy prawa dyskutować. Uczyliśmy się tego, co nam kazano. A przecież wyrażenie “uczę się” oznacza, że to ja wychodzę po naukę, a nie, że to ty mi ją dajesz. 

Cały ten system edukacji i wychowania sprawił, że dorośli ludzie wchodzą w rodzicielstwo nadal oczekując dyrektyw z zewnątrz. Są przekonani, że wszystko, co robią, musi podlegać krytyce. Nie dość, że są krytykowani przez otoczenie, to sami odtwarzają w swojej głowie wszystkie te niepochlebne uwagi na swój temat, jakie słyszeli w dzieciństwie. To znów wynik naszego wychowania i motywowania przez kary. Jeśli mam być dobrym rodzicem, najpierw muszę sobie dokopać. Niestety taka jest rzeczywistość jeszcze wielu dzisiejszych rodziców.

Co mama lub tata mówią, słysząc płacz swojego dziecka? Że nie mogą tego znieść, cierpią razem z nim, czują się winni, słyszą w głowie słowa krytyki “zrób coś z tym dzieckiem, przecież nie może tak ryczeć” albo “jesteś złą matką”. Oczywiście jest wielu rodziców, którzy radzą sobie z tym płaczem lepiej, ale rzadko słyszę “moje dziecko do mnie mówi”. A tak właśnie jest. 

Dziecko na początku nie umie mówić inaczej niż za pośrednictwem swojego ciała, oddechu, płaczu. W ten sposób sygnalizuje swoje nastroje, potrzeby. Tych rodzajów płaczu jest wiele i oznaczają nie tylko cierpienie. Powiem więcej, rzadko kiedy oznaczają cierpienie. Najczęściej świadczą o dyskomforcie dziecka albo jakiejś jego niezaspokojonej potrzebie.

Płacz dziecka wzbudza w rodzicach negatywne uczucia, które dziecko odczuwa. Zaczyna bać się świata, tak jak rodzic boi się jego płaczu. Tak nakręca się negatywna spirala w komunikacji. Gdy się w nią wejdzie, trudno się nie wypalić. Dlatego tak ważny jest zdrowy dystans i zrozumienie, że niemowlę płacze, bo na razie tylko tak umie się porozumiewać. Jeśli nauczymy się słuchać jego płaczu i zobaczymy w nim komunikat o potrzebie, będzie nam łatwiej i na początku, i później towarzyszyć trudnym emocjom starszego dziecka. 

Myślę, że kryzys rodzicielstwa wiąże się z nieakceptacją tych trudnych emocji. Nie zgadzamy się na nie, bo nie rozumiemy skąd się biorą i co dokładnie oznaczają. Pojawia się stres, przez który rodzice czują się obolali, fizycznie obolali i to nie dlatego, że noszą dziecko na rękach. Stres wynikający z takiej, a nie innej, relacji jest źródłem napięć fizycznych.  

Dziś mamy lawinę schorzeń wynikających z napięcia w odcinku szyjnym i lędźwiowo-krzyżowym kręgosłupa, dłoni i nadgarstków czy stawów żuchwowo-skroniowych. To tam buduje się lęk i złość. Jeśli te uczucia nie mają ujścia, zastygamy w nerwach, zaciskamy pięści i zęby, to kortyzol [przyp. red. hormon stresu] nie jest wypłukiwany, ale lokuje się w mięśniach, które stają się sztywne. Stąd biorą się zwyrodnienia. 

Kryzys rodzicielstwa dotyka głównie kobiet. Nie tylko, ale w większości. Wydaje się, że do zmęczenia macierzyństwem przyczynia się bliskość matki i dziecka. Brakuje w tej relacji dystansu i wsparcia, jakie dawało na przykład wychowanie wielopokoleniowe. Dziś od tego uciekamy, nie dajemy sobie pomóc, bo wolimy wszystko zrobić same, lepiej, szybciej, nowocześniej. A przez to stajemy się zmęczone, wypalone. Czy zatem masaż, który przecież dodatkowo zbliża, jest odpowiedni dla wszystkich? 

Ciekawe spostrzeżenie. Zawsze miałam przekonanie, że masaż Shantala jest dla wszystkich i będę je podtrzymywać. Znowu wchodzimy w wychowanie w relacji i do relacji. Bycie rodzicem to bycie w relacji nie tylko z dzieckiem, ale i ze sobą, i z drugim rodzicem.

Żeby uniknąć wypalenia, trzeba pilnować swoich granic, a do tego potrzebna jest druga osoba, ktoś kto będzie o tą mamę czy tego tatę dbał. To nie diada, ale triada tworzy jednostkę społeczną. To minimum. 

Rodzicowi, który zna swoje granice, nie przeszkadza, że babcia na chwilę weźmie dziecko “nie tak, jak trzeba”, że dziadek wtrąci swoje trzy grosze. Wtedy zamiast potrzeby edukowania innych, wchodzi świadomość, że ma się wsparcie i pozwala się dziecku doświadczać rodziny. To trochę zahacza o perfekcjonizm, z czym każdy sam musi się zmierzyć. Masaż Shantala jest więc dla każdego, ale niektórzy muszą do niego dojrzeć. 

Chciałabym, żeby każdy mógł go spróbować. Zwłaszcza ten, kto myśli, że to jeszcze nie czas, bo to właśnie znaczy, że jest jakiś obszar do pracy. To tak, jak z wadą wzroku. Dziecko, które niedowidzi, najpierw musi dostać okulary, a dopiero potem możemy zacząć uczyć je czytać. Czytanie jest wspaniałe, bo pozwala lepiej zrozumieć świat. Jeśli dziecko nie daje się masować, to warto upewnić się, czy przypadkiem nie są mu potrzebne “okulary dla zmysłu dotyku”, z tą różnicą, że zamiast do optyka, udajemy się do specjalisty od masażu, jakim jest właśnie instruktor Dotyku i Więzi. Dzieciom, które są masowane jest dużo łatwiej poznawać siebie i rozumieć innych.


dla dziecka od pierwszych dni życia
wspiera prawidłowy rozwój kości, mózgu, wzroku i układu odpornościowego
DHA z ekologicznych alg i witamina D
starannie dobrane, naturalne składniki
Suplement diety
Przed użyciem zapoznaj się z ulotką, która zawiera wskazania, przeciwwskazania, dane dotyczące działań niepożądanych i dawkowanie oraz informacje dotyczące stosowania, bądź skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą.
reklama

Czas na pytanie, które powinno paść na początku: czym właściwie jest masaż Shantala?

Zależy od definicji. Bazowo, to element hinduskiej kultury, przekazywany z pokolenia na pokolenie i stosowany przez wszystkich, bez względu na umiejscowienie czy strukturę społeczną. Do Europy sprowadził go położnik Freyderyk Leboyer. Lekarz ten podczas swojego pobytu w Indii zafascynował się siedzącą na ulicy kobietą, o imieniu Shantala, która masowała swoje dziecko. 

Masaż ten był modyfikowany. Najpierw trafił na grunt terapeutyczny, przez co został spaczony. W Polsce nie był rozpropagowany jako forma dotyku dla każdego rodzica, tylko narzędzie do rehabilitacji. Kojarzył się z pracą na jednostkach motorycznych, na skórze, mięśniach, tkankach. Jego celem było uelastycznienie mięśni, poprawa ukrwienia. Z czasem jednak zaczęto coraz bardziej przyglądać się rozwojowi i samoregulacji dziecka, a tym samym lepiej rozumieć, jakie znaczenie ma dotyk i jak on przekłada się na poczucie bezpieczeństwa dziecka. Masaż stał się kanwą do tego, aby zbudować taką ustrukturyzowaną formę dotyku. Niestety stało się to za bardzo usystematyzowane, przez co dziś rodzice, którzy potrzebują narzędzi i szukają gotowych rozwiązań, stosują masaż Shantala na kolki, a nie po to, aby nauczyć się sposobu dotyku, który wzmacnia więź z dzieckiem.

Masaż owszem pomaga na kolki, ale nie dlatego, że dziecko ma wymasowany brzuszek, a dlatego, że czuje się bezpieczniej. 

Trudno przekonać rodziców, że nie da nauczyć się tego z instrukcji na YouTube czy z książki. Nie chodzi o schemat, ale o dotyk i więź. Kiedy dotykasz dziecko, wiążesz je ze sobą.

Dlatego warto zadać sobie pytanie: jak dotykasz to dziecko i jaka jest ta więź. Masaż Shantala to zaproszenie do pracy nad sobą, do uświadomienia sobie, co ja chcę przekazać mojemu dziecku, do zrozumienia, kim jestem, co jest we mnie dobrego, co chciałabym w sobie zmienić. Dotyk i Więź to zaproszenie do świadomego przeżywania rodzicielstwa, Dlatego marzy mi się, żeby każdy rodzic był gotowy do masażu i traktował go nie jako narzędzie, ale język. 

W komunikacji językowej są różne formy wypowiedzi, więc pewnie w komunikacji “dotykowej” jest podobnie. Czego dokładnie uczysz rodziców na swoich kursach? Co poprzez masaż Shantala chcesz im przekazać?

Dajemy pewną kanwę, podstawowy, bardzo okrojony instruktaż masażu. Pokazujemy, jak może przebiegać. Mówimy o pewnych obwarowaniach, które wynikają z obecnej wiedzy neurofizjologicznej. Na przykład wiemy, że masaż twarzy może być trudny dla niektórych dzieci, dlatego podpowiadamy, że najpierw warto wykonać masaż dłoni i wstępnie przygotować twarz – taka neuroanatomiczna zależność. 

Dajemy wiedzę, która pozwala modyfikować masaż, informacje, na co zwracać uwagę w rozwoju dziecka, jak je obserwować, aby rozpoznać jego potrzeby. Pokazujemy, czego mogą potrzebować dzieci, które mają trochę obniżone napięcie mięśniowe i nieco wolniejszy rozwój ruchowy. Takie dzieci często cechuje mniejsza świadomość swojego ciała i potrzebują dłuższego, mocniejszego docisku, ale nie jako terapia, tylko jako język. Patrząc na to, jak funkcjonuje dane dziecko i jego rodzic, podpowiadamy, jakie ścieżki komunikacji będą im najlepiej służyć. 

Na to kładziemy największy nacisk. Skupiamy się na omówieniu potrzeby dotyku, wyjaśniamy, jak dotyk buduje poczucie bezpieczeństwa i jak to przekłada się na rozwój dziecka w sferze ruchowej, a także emocjonalno-społecznej. Nie pouczamy rodziców nie weryfikujemy ich wiedzy. Przekazujemy wiedzę i doświadczenie z nastawieniem, że każdy z tego weźmie tyle, ile chce, i ile może, ile potrzebuje. Siejemy ziarenka, które każdy po swojemu będzie rozwijał.

Twoje kursy są skierowane głównie do rodziców małych dzieci, a co ze starszymi? Komu może służyć masaż Shantala?

Starszym dzieciom też, jak najbardziej. Przecież nastolatki też potrzebują tej bliskości fizycznej. Rozmawiając z nimi, można wziąć na kolana, przytulić, wtedy poczują się bezpiecznie.

Słowa mogą oszukiwać, ale ciało nie kłamie. Dzieci bez względu na wiek potrzebują bliskości, uścisku, dotyku ręką ciężką z miłości. 

Nie ma tu żadnej górnej granicy wieku. Najczęściej jednak spotykamy się z rodzicami małych dzieci, przy czym przynajmniej sześciotygodniowych. Ten szósty tydzień życia to czas, kiedy dziecko nawiązuje pozytywną komunikację, kiedy pojawia się uśmiech społeczny, ale też kiedy kobieta jest po połogu i wraz z maluszkiem przywyknie do nowej sytuacji. Nie chcemy przecież zrobić z masażu kolejnego narzędzia ani dodatkowego zadania dla rodziców.

Na szkoleniu pokazujemy masaż osoby dorosłej i jest to obszar do fajnej rozmowy między rodzicami. Byłoby cudownie, gdyby kobieta w połogu doświadczyła dotyku akceptującego ze strony ojca dziecka. Bo w jaki sposób można powiedzieć kobiecie, że jest wspaniała mamą? Przez okazanie jej troski, podając jej kawę i ofiarowując jej swój dotyk.

Kobiety po porodzie funkcjonują na instynktach. W tym okresie często dochodzi do napięć w relacji z partnerem. Młode matki czasem boją się dotyku mężczyzny, odczytując go jako presję o podtekście seksualnym, a jednocześnie bardzo go potrzebują, bo odczuwają deficyt dotyku bezpieczeństwa. Macierzyństwo to czas bycia bombardowaną dotykiem. Ciągle są w kontakcie fizycznym z maluchem, najpierw noszą, potem są ciągle dotykane, pociągane, klepane… Ta stała gotowość do przyjmowania informacji od dzieci, czyli oddawania im swojego ciała, prowadzi do przeciążenia. Pojawia się wtedy deficyt dotyku bezpieczeństwa. Dlatego tak ważny jest komunikat od mamy do taty:  “chcę, abyś mnie przytulił, nic więcej nic mniej”. To dotyk akceptujący, dzięki któremu kobieta może odzyskać poczucie bezpieczeństwa. 

Dziecko rozwija się w relacji i do relacji, a kluczem do jego rozwoju jest dotyk – dlaczego? Jak masaż Shantala wpływa na rozwój dziecka?

Tym, co dziecko umie na początku rozróżnić jest jakość, czyli intencja dotyku. Nie ma dla niego znaczenia faktura ani struktura, ale kontekst. Dotyk jest zmysłem bazowym, obronnym, choć wolę nazywać go zmysłem bezpieczeństwa. Bezpieczeństwo natomiast to kluczowy warunek rozwoju. 

Noworodek jest wyposażony w odruchy, które gwarantują mu przetrwanie, ale nie stymulują rozwoju. Te odruchy integrują się, gdy dziecko zaczyna być aktywne, otwarte na bodźce zewnętrzne, zaciekawione światem, do czego niezbędne jest poczucie bezpieczeństwa. Im mniej bezpiecznie dziecko się czuje, tym dłużej pozostaje pod wpływem reakcji odruchowych, a jego rozwój jest bardziej schematyczny i mniej zróżnicowany. Dotyk, przez który rodzic mówi dziecku “fajnie, że jesteś”, “witaj na tym pięknym świecie” wzmacnia poczucie bezpieczeństwa i tym samym pozwala oswajać i porządkować różnorodne bodźce. Ręka rodzica, “ciężka z miłości”, “skanująca” nogę, rękę, brzuch, plecy dziecka, sprawia, że nabiera ono świadomości własnego ciała i przekonania, że to ciało jest super. 

Dzieci rzadko dotykane z uważnością, mogą mieć niskie poczucie bezpieczeństwa, co sprawi, że rozwój zmysłów będzie przebiegał nieharmonijnie, a nawet może wyhamować. Wtedy też pojawiają się różne nadwrażliwości, np. słuchowa, węchowa. Dlatego dotykanie dziecka z uważnością jest kluczowe dla jego rozwoju. Masowanie malucha sprawia, że jest on bardziej zainteresowany światem, umie porządkować docierające do niego bodźce, wzmocnić te, za którymi chce pójść, a wyciszyć te, które go rozpraszają.

Dla niemowlęcia każda rzecz nieprzewidziana jest stresorem. Stres lokuje się w ciele, a masaż pozwala to uwolnić. Kiedy jesteśmy zdenerwowani, czujemy ciężkość, napięcie w barkach. Tam lokuje się stres, ale wystarczy, że ktoś nas poklepie po ramieniu i od razu robi się lżej, lepiej. To dotyk akceptujący, sygnał “jesteś bezpieczny”. Rodzic, który potrafi go wysyłać do dziecka, wspiera jego rozwój samoregulacji. Mama i tata są oceanem, na którym dryfuje mała łódeczka – dziecko. Mają zastosować takie strategie, które pozwolą utrzymać spokojną taflę wody, na której maluch będzie się bezpiecznie unosił. 

Do tego też przydaje się praktykowanie wdzięczności. Co to ma wspólnego z masażem Shantala? To kolejne narzędzie budowania świadomości swojego rodzicielstwa. Pozwala być tu i teraz, skupiać się na tym, co fajne i dobre i zmienić optykę patrzenia na pozytywną, a nawet antydepresyjną. My, polskie mamy, jesteśmy mistrzyniami w wytykaniu sobie błędów. Jak bierzemy udział w warsztatach, zarzucamy sobie na przykład brak wiedzy, a bagatelizujemy fakt, że zdobyłyśmy się, aby po tą wiedzę wyjść. Jesteśmy super! Praktykowanie wdzięczności pozwala patrzeć na małe rzeczy z dobrej strony, sprawia, że zauważamy relację ze sobą, mamy poczucie większych kompetencji i rodzicielstwo staje się łatwiejsze i przyjemniejsze. 

Tego życzę wszystkim rodzicom, żeby mieli radość i poczucie kompetencji! Zachęcam przy tym do budowania relacji przez dotyk i więź i spotkania się na warsztatach Dobrego Startu Dziecka. Dziękuję za rozmowę. 


Dla niemowląt i dzieci
Reklama