Gdy zapytasz kilkulatka, co chciałyby dostać od świętego Mikołaja, pewnie rozwinie długą listę zabawek. Najczęściej są to rzeczy, które zauważył w sklepie, o których rozmawiał z koleżankami i kolegami w przedszkolu albo które zna z reklam. Wiele z nich jest po prostu droga i wcale nie tak atrakcyjna, jak początkowo mogłoby się wydawać.
Czy wobec tego w grudniu najlepiej wyłączyć telewizor i unikać chodzenia z dzieckiem do sklepów, żeby nie oglądało kolorowych wystaw? Nie, chociaż pozornie mogłoby się wydawać, że to najlepsze rozwiązanie.
Co zatem zrobić, aby dzieci – a w zasadzie całe rodziny – nie wpadły w szał mikołajkowych prezentów?
Wspólne pisanie listu do Mikołaja
Jeśli jeszcze tego nie zrobiliście, zacznijcie od wspólnego napisania listu do świętego Mikołaja. To dobra okazja, żeby porozmawiać z dzieckiem o tym, co mu się podoba i jednocześnie podrzucić własne pomysły, np. zapytać, czy nie chciałoby nowego zestawu klocków albo drewnianej kuchni, w której mogłoby gotować własne potrawy.
Jednocześnie na tym etapie warto wyjaśnić, że Mikołaj nie zawsze będzie mógł przynieść wszystko, co wymienimy w liście. Chodzi o to, żeby maluch nie był rozczarowany, gdy w paczce nie znajdzie pięciu zabawek, o których marzył. Zwłaszcza, że te najbardziej reklamowane rzeczy są zazwyczaj bardzo drogie i zakup pięciu wiązałby się z kilkukrotnym przekroczeniem budżetu.
Mimo wszystko zależy Wam na tym, żeby dziecko dostało wszystkie wypisane przedmioty? Spróbujcie podesłać babciom i ciociom pomysły, które pojawiły się w liście. Najczęściej bliska rodzina wcześniej pyta, co kupić maluchowi, czym się aktualnie interesuje i lubi bawić. Będziecie mieli gotowe odpowiedzi.
A może zaplanujecie jeden duży prezent?
Z ektoiną
prosto z natury
Zaplanujcie jeden większy prezent
Obecnie wiele dzieci ma raczej nadmiar niż niedobór zabawek. Przy każdej możliwej okazji maluchy dostają kolejne drobiazgi, z którymi nie do końca wiadomo co zrobić. Jedenaście lalek Barbie ze wszystkimi możliwymi akcesoriami, dwadzieścia trzy pluszaki czy trzynaście zestawów klocków Lego trzeba gdzieś przechowywać, zwłaszcza, gdy dziecko nie chce się z nimi rozstać.
Żeby nie mnożyć zabawek w nieskończoność i nie zastanawiać się, gdzie to wszystko pomieścić, warto uzgodnić z najbliższymi, że kupicie jeden wspólny prezent na święta. Możecie zebrać pieniądze np. na domek dla lalek albo warsztat małego mechanika, który posłuży dziecku przez dłuższy czas. W ten sposób ograniczycie również liczbę podarunków. To dobry krok. Maluch, który dostaje kilka paczek naraz i tak wybiera jedną rzecz, a resztę odkłada na bok.
A co, gdy dziadkowie protestują, bo jeden prezent to za mało? Spróbujcie spokojnie wyjaśnić, że wolelibyście trwałą zabawkę na dłużej niż kilka drobnych. Ewentualnie możecie zaproponować, aby dokupili od siebie np. zestaw naklejek, papierów kolorowych albo klejów brokatowych – produktów, które da się zużyć i którymi dziecko chętnie się bawi.
A co ze słodyczami?
Coraz więcej rodziców świadomie ogranicza ilość cukrów w diecie swoich dzieci. Trudno jednak walczy się z przekonaniem, że do prezentu powinno się dołączyć coś słodkiego – czekoladowego bałwanka, kilka batoników lub chociaż dużą paczkę żelek.
Jeżeli nie chcecie, żeby maluchy dostawały słodycze, powiedzcie o tym wprost. Możecie poprosić o zdrowszą alternatywę dla popularnych czekoladek, np. musy owocowe czy batoniki zbożowe albo o ulubione owoce.
A gdy słodycze i tak się pojawią? Warto potraktować je jak inne prezenty. Nie zabierać, tylko np. wytłumaczyć, że zjedzenie zbyt dużej ilości czekolady może się skończyć bólem brzucha, umówić się, że połowę zjemy teraz, a połowę odłożymy na później albo potraktować je jak dodatek do świątecznych potraw. Oczywiście nie mówimy tu o niemowlętach poniżej pierwszego roku życia, którym nie należy podawać słodyczy nawet w czasie świąt, tylko o starszych dzieciach.
Alternatywy dla materialnych prezentów
Czy istnieją jakieś alternatywy dla materialnych prezentów? Wspólne przeżycia. Zamiast kolejnej zabawki pod choinką lub w skarpecie może się znaleźć voucher do sali zabaw, bilety do ogrodu świateł, na rejs statkiem czy do kina. Dziecko marzy o tym, żeby zostać kierowcą Formuły 1? Możecie zabrać go na gokarty albo przejażdżkę samochodem rajdowym. Chciałoby zobaczyć, jak się lata? Kupcie pakiet lotów w tunelu aerodynamicznym. Lubi gotować razem z Wami? Postawcie na wspólne warsztaty kulinarne.
W ten sposób za cenę reklamowanej zabawki zafundujecie dziecku wyjątkowe wspomnienia. A te są bezcenne.
Marzenia szybko się zmieniają
Na koniec pozwolę sobie na krótką anegdotę. Dwa lata temu moja starsza córka już w listopadzie wypatrzyła w reklamie interaktywnego królika. Spodobał jej się na tyle, że ciągle o nim wspominała. Stwierdziłam, że skoro tak bardzo o nim marzy, znajdzie go pod choinką. Upolowałam go na promocji i zamówiłam. Jak już pewnie część z Was się domyśla, wzbudził radość.
Ale tylko na chwilę. Większy entuzjazm wywołała zwykła mała przytulanka w kształcie wiewiórki. Jaki z tego wniosek? Marzenia dzieci szybko się zmieniają i czasami ciężko za nimi nadążyć. Zanim wybierzemy prezent, warto zastanowić się, czy dziecko faktycznie będzie się tym bawić, czy po kwadransie odłoży na półkę i więcej po niego nie sięgnie.
Podsumowując, nie warto ulegać szałowi mikołajkowych prezentów i kupować wszystkiego, co przyjdzie maluchowi do głowy. Warto za to porozmawiać z najbliższymi i wytłumaczyć im nasz punkt widzenia. Jeśli uważacie, że jeden duży prezent będzie lepszy niż pięć małych, spróbujcie przekonać rodzinę do swojego pomysłu. A gdy się nie uda, podpowiedzcie, czym obecnie interesuje się dziecko, żeby nie dostało kompletnie nietrafionych podarunków, które będą tylko zbierać kurz.