Szczerze mówiąc nie wiem, czy znam odpowiedź na tytułowe pytanie. To się pewnie okaże dopiero za kilkanaście lat – kiedy moje córki wejdą w dorosłość, będą musiały podejmować trudne decyzje i wybierać, którą z dróg chcą podążać.
Jedno wiem na pewno – staram się, żeby były na to przygotowane. Wiem, za co jestem wdzięczna moim rodzicom i robię wszystko, aby nie powielać negatywnych schematów.
Zdecydowanie unikam wzorca „dziewczynkom nie wypada” i wtłaczania córek w schemat „dziewczynka musi być wrażliwa”. Wręcz przeciwnie. Obserwując świat i biorąc pod uwagę własne doświadczenia, chcę wspierać je w budowaniu pewności siebie. Wolę, żeby były silne i odważne niż kruche i delikatne a wiem, że to da się wypracować.
Ucz odpowiedzialności
Staram się od małego uczyć je odpowiedzialności i włączać w domowe obowiązki. Razem rozkładają talerze i sztućce, kroją warzywa na sałatkę, ze mną przygotowują babeczki, sadzą kwiaty, wycierają kurze czy rozwieszają pranie. Angażuję je i widzę, że często traktują to jako przyjemność – mogą pomóc, czują się potrzebne, są za coś odpowiedzialne i cieszą się, gdy uda się wszystko zrobić na czas. A że przy okazji coś rozleją, krzywo ułożą albo się wybrudzą, to trudno. W końcu nikt nie rodzi się z gotowym pakietem umiejętności.
Chwal cechy, a nie czynności
Czy chwalę je za dobrze wykonane zadania? Oczywiście. Każdy chce być doceniany, zwłaszcza przez tych, których kocha i którym bezgranicznie ufa. Kiedyś przeczytałam, że powinno się doceniać cechy, a nie czynności. Zamiast mówić o efekcie działań, np.: „Piękny rysunek”, powtarzać: „Widzę, że bardzo kreatywnie podeszłaś do tematu”. Zazwyczaj mi się to udaje, a na pytanie: „Podoba ci się, mamo?” odpowiadam: „Jasne, jestem pod wrażeniem, jak dobrałaś kolory”. To jednak nie znaczy, że w wirze obowiązków czasami nie rzucę samego: „Tak, bardzo!”. Bez względu na to, co powiem, zawsze staram się chociaż na chwilę skupić na tym, co dzieci chcą mi przekazać – zależy mi na tym, żeby czuły się widziane i słyszane.
Zapewniaj, jeśli tego potrzebuje
Dziewczynki domagają się zapewnień także w innych kwestiach. Starsza córka coraz częściej pyta mnie, czy jest piękna, czy ładnie wygląda, czy jest mądra itp. Nie wiem, co mówią na ten temat psycholodzy i jak powinno się reagować na takie pytania, ale wychodzę z założenia, że skoro je zadaje, to naprawdę potrzebuje to usłyszeć. Zapewniam zatem, że jest piękna i mądra, ale na tym nie kończę. Zwłaszcza w tym pierwszym przypadku rozmawiamy dalej. Tłumaczę, że piękno nie jest najważniejsze, chociaż rozumiem, dlaczego chce się czuć równie ładna jak jej koleżanki.
Nie próbuj jej zmieniać na siłę
Moja starsza córka to typ strojnisi. Codziennie sama wybiera sobie stylizację – tak, właśnie tego określenia używa – szuka dodatków. Czasami zachowuje się jak stereotypowa kobieta, to znaczy staje przed szafą i mówi, że nie ma się w co ubrać. Na pewno nie jest to wynik obserwacji, a przynajmniej nie mnie, bo ja bardzo szybko wybieram ubrania.
Kiedy tylko może, nosi sukienki i spódniczki, kocha cekiny, brokat, tiul i kolor różowy. Mimo że ja jestem zupełnie inna, nie próbuję jej na siłę przekonywać do granatu czy czerni. Daje jej wybór i w ogóle się nie przejmuję np. tym, ile spinek próbuje założyć naraz. Pozwalam jej szukać swojego stylu, chociaż czasem dziwię się, jak to możliwe, że z małej dziewczynki bawiącej się wyłącznie samochodami i koparkami stała się taką różową damą.
Dla kontrastu, młodsza córka nie przepada za samochodami, za to kocha lalki, woli dresy i kolorowe koszulki. Spódnice zakłada na pięć minut, po czym ściąga je, bo podobno są niewygodne. Tak samo jak opaski, gumki, spinki i inne akcesoria. Rzadko, jak sama mówi: „chce wyglądać jak księżniczka”, a ja to szanuję. I mam nadzieję, że ta tolerancja do wyborów moich córek będzie mi towarzyszyć przez cały czas – oczywiście w granicach zdrowego rozsądku – nawet jeśli czasami wolałabym, żeby robiły coś inaczej.
Dlaczego to jest moim zdaniem takie ważne? Ponieważ nie chcę, żeby po wielu latach nadal pamiętały, jak zmuszałam je do noszenia brzydkiego zielonego płaszczyka. Chcę za to, aby miały poczucie sprawczości i świadomość, że prawo wyboru im się należy.
Doceniaj osiągnięcia i ucz tego swoją córkę
Z wielką radością robię także to, co robili także moi rodzice – doceniam ich najmniejsze osiągnięcia. Doskonale pamiętam, że wtedy, gdy rozumiałam, że jestem w czymś dobra, dosłownie rosłam w środku. Kiedy chwaliłam się kolejną nagrodą, a rodzice reagowali czasem wręcz z przesadnym entuzjazmem, moja pewność siebie się umacniała. Miałam w sobie odwagę, żeby iść dalej, nie bałam się występować publicznie, mówić o swoich sukcesach i dobrych stronach.
Teraz, kiedy moje córki wracają i opowiadają jak pierwsze skończyły pracę pisemną, dostały pochwały czy najdalej rzuciły piłką, cieszę się razem z nimi. A wtedy, gdy opowiadają, jak coś im nie wyszło, rozmawiamy o tym, że nie zawsze wszystko się udaje. Często wykorzystuję jako przykład bohaterów aktualnie ulubionych bajek – skoro takiej postaci czasem nie wychodzi, nam też może nie wyjść.
Nie chcę, żeby patrzyły na siebie wyłącznie przez pryzmat sukcesów i porażek ale wiem, że docenianie sukcesów ma sens, bo buduje pewność siebie.
Pokaż, jak może być
Równie istotne jest kodowanie pozytywnych wzorców. Znacie hasło: „You can’t be what you can’t see”? Dzieci, obserwując świat, uczą się jak postępować. Dziewczynki, które patrzą na swoje matki, często powtarzają schematy ich zachowań, bo właśnie te schematy znają.
Jeśli mama stawia siebie na ostatnim miejscu, nigdy nie ma czasu na odpoczynek i ciągle narzeka na swój wygląd, istnieje duże prawdopodobieństwo, że jej córki również będą tak robić. Wtedy, gdy mówisz: „Jestem zmęczona, muszę się na chwilę położyć”, wcale nie okazujesz słabości. Pokazujesz dzieciom, że to normalne. Mamie, tak jak każdemu, należy się odpoczynek, czas dla siebie, nowe ubrania czy jedzenie, na które ma ochotę. Wcale nie musi dojadać po dzieciach, o ile coś zostanie, ciągle nosić tych samych wytartych jeansów i codziennie prosto po pracy wracać do domu, żeby ugotować obiad.
Sama długo zapominałam o sobie, spychając się na drugi plan. Kiedy w końcu pojawiły się problemy zdrowotne i okazało się, że muszę nieco zwolnić, starsza córka pewnego dnia zapytała, co robię. Gdy powiedziałam, że odpoczywam, zareagowała ze zdziwieniem: „Mamo, ale jak to? Mamy przecież nie mogą odpoczywać.”. Szczerze mówiąc, bardzo mnie to poruszyło. Pomyślałam, że działając ponad siły, robię jednocześnie krzywdę swoim córkom. To one, o ile w przyszłości zostaną mamami, będą uważały takie zachowanie za normalne. Dlatego – mimo że to wymaga psychicznego wysiłku, staram się poświęcać sobie więcej czasu. W końcu świat się nie zawali, jeśli naczynia poczekają w zlewie do rana.
Ma to także przełożenie na inne kwestie, np. przyznawanie się do błędów. Skoro dzieci traktują nas jak wzory do naśladowania, wiele mogą się nauczyć przez obserwację. Jeśli my potrafimy powiedzieć, że coś nam nie wyszło albo coś zrobiliśmy źle, pokazujemy swoim córkom, że to normalne. Każdy ma prawo popełnić błąd i nikt nie jest nieomylny.
Podobnie jest z szacunkiem do własnego ciała. Wtedy, gdy mała dziewczynka słyszy, że jej mama często negatywnie ocenia swój wygląd, sama zaczyna patrzeć na siebie z dezaprobatą. Lepiej nie mówić o sobie: „wyglądam okropnie”, zwłaszcza przy dzieciach, a skupić się na tym, żeby przekazać im wiedzę o zdrowym stylu życia, tłumacząc jednocześnie, że nie zawsze trzeba się sobie podobać.
Chcąc nie chcąc – gdy zostaje się rodzicem, zostaje się także wzorcem do naśladowania i warto o tym pamiętać.
Daj jej mówić i uważnie słuchaj
Co jeszcze jest ważne? Rozmowa, rozmowa i jeszcze raz rozmowa. Nie taka od niechcenia, tylko taka, w której dziecko naprawdę czuje się słyszane. Moje córki szybko zaczęły mówić i mówią bardzo dużo. Czasami mam wrażenie, że mówią non stop i to zazwyczaj naraz. Dla rodzica to z jednej strony świetne – bo bez problemów komunikują swoje potrzeby i dzielą się doświadczeniami, a z drugiej męczące – bo w domu nigdy nie jest cicho.
Liczę jednak na to, że jeśli dziewczynki przyzwyczają się od małego, że dużo rozmawiamy, będziemy to kontynuować w przyszłości. Gdy zajdzie taka potrzeba, zwrócą się do mnie bez obaw, jak zareaguje, zechcą przyprowadzać przyjaciół do domu i przez cały czas będą się czuły bezpieczne.
Zachęcaj do poznawania świata
Jako mama staram się zachęcać dziewczynki do poznawania i odkrywania świata, chociaż nie wszystko, co podoba się im, podoba się także mi. Mam jednak świadomość, że ich pasje są ich, a nie moje. To one decydują o tym, co jest dla nich wciągające i co sprawia im radość. Zresztą to jednocześnie dobry pretekst do tłumaczenia, że nie każdy musi lubić to samo.
Jak zareagowałabym, gdyby młodsza wolała karate od tańców? Bez większego zdziwienia, chociaż od zawsze lubi tańczyć, ale jeśli zechce spróbować czegoś nowego, to czemu nie?
Jest jeszcze jedna kwestia, o której moim zdaniem powinni pamiętać rodzice dziewczynek – nie mamy do końca wpływu na to, w jakim środowisku będą się rozwijały nasze córki i na jakich ludzi trafią. Ale możemy zrobić wszystko, żeby w domu budować ich pewność siebie, uczyć je, że porażki są częścią życia, a dzięki nim sukcesy smakują jeszcze bardziej. Nie bójmy się komplementów, doceniania sukcesów, okazywania miłości i wspólnych wygłupów. Żeby dziewczynki mogły wyrosnąć na odważne i wytrwałe, potrzebują pozytywnych wzorców. Wierzę, że to my jako rodzice jesteśmy w stanie im je dać.