Czy kobiety, które planują powiększenie rodziny, powinny jakoś szczególnie zadbać o dietę?

Każdy człowiek, bez wyjątku, powinien zadbać o swoją dietę – to jest fakt naukowy. Zdrowe odżywiania bezpośrednio przyczynia się dobrostanu i homeostazy organizmu.

Dotyczy to także kobiet planujących ciążę. Powiedziałabym nawet, że W SZCZEGÓLNOŚCI ich dotyczy, dlatego, że prócz tego, że przygotowują swój organizm to ważnego zadania, które stoi przed nimi, to jeszcze przekazują swoje geny dziecku, a te geny, ulegają modyfikacji (ekspresji) pod wpływem określonego stylu żywienia.

Żyjemy w czasach, w których procedury medyczne są najszybszą interwencją w zdrowie, często skuteczną, ale równie często zawodną – żadna para starająca się o dziecko nie ma 100% pewności, że jakakolwiek procedura medyczna zadziała za pierwszym razem, dając upragnionego potomka. Nic więc dziwnego, że pacjenci poszukują alternatyw zwiększających szansę na zajście w ciążę. Jedną z alternatyw niewątpliwie jest styl odżywiania, który pełni niebagatelną rolę w utrzymaniu dobrego stanu zdrowia oraz utrzymaniu funkcji reprodukcyjnych.

Zuzanna Skonieczna

Wprowadzenie zdrowego stylu żywienia nie musi być ani drogie, ani trudne, ani niesmaczne, – może i powinno być fajną przygodą dla obojga partnerów – proszę pamiętać, że płodność leży po obu stronach – zarówno po stronie kobiety, jak i mężczyzny. Najprostszą metodą zadbania o odpowiednie odżywienie jest postępowanie zgodnie z zasadami żywienia diety śródziemnomorskiej, obfitującej w ryby i owoce morza, które w badaniach naukowych są dodatnio skorelowane z większą płodnością, warzywa i owoce, zawierające moc antyoksydantów oraz nasiona roślin strączkowych, pełne ziarno i orzechy. Samo zdrowie!

Zdecydowanie i bez wyjątku każda kobieta starająca się o dziecko powinna przyjmować kwas foliowy, dbać o odpowiednią ilość kofeiny w diecie oraz ograniczać tłuste, wysokoprzetworzone produkty typu fast food, słodycze oraz wyroby cukiernicze i słodkie napoje gazowane.

Czy czas planowania i starania się o dziecko to dobry moment na dietę redukcyjną? A może lepiej przełożyć odchudzanie na później, bo przecież w ciąży i tak przytyjemy?

Wyjście z założenia, że „przytyjemy” w ciąży jest pułapką. To, co kobieta gromadzi w trakcie ciąży, jest to masa dziecka, łożyska, masa piersi, wód płodowych oraz niewielkich ilości tłuszczu, zabezpieczających laktację. Istnieją, oczywiście, wytyczne określające ilość kilogramów, które są rekomendowane dla każdego przedziału BMI przed ciążą. Osobiście mocno polecam trzymanie się tych wytycznych i w dietoterapii skupiam się na korzyściach metabolicznych u pacjentki i jej dziecka.

Tutaj jest bardzo ważna rzecz, o której trzeba opowiedzieć – w ciąży nie „tyjemy”, ale utrzymujemy organizm dziecka oraz tkanki matczyno-płodowe, czego nie możemy uznać za „tycie” [gromadzenie zbędnej tkanki tłuszczowej]. Tycie to sytuacja, w której gromadzimy tkankę tłuszczową, co jest spowodowane najczęściej zwiększeniem energii w diecie w stosunku do jej wydatkowania. Natomiast w ciąży mamy do czynienia z masą dziecka oraz wszystkiego, co jest dookoła dziecka – tłuszczu w tej historii nie powinno być więcej jak 3-5 kilogramów, które zabezpieczają określoną ilość energii na okres karmienia piersią.

Biorąc pod uwagę te informacje, należy ograniczyć zachowania redukujące tkankę tłuszczową w ciąży, a cały ciężar przygotowań położyć na okres przed ciążą. Krótko mówiąc – jeśli zaistniała potrzeba zmniejszenia tkanki tłuszczowej ze względów medycznych, robimy to przed ciążą – nigdy w ciąży.

Uznajmy, na potrzeby tego wywiadu, że BMI to jedynie pewne rekomendacje, które powinno się dopasować do swojego organizmu, a nie wyznacznik zdrowia, wtłaczający kobiety w określony schemat wyglądu ciała. Wiemy też, że zbyt duży wskaźnik BMI – proszę traktować go jedynie jako wskaźnik (podobnie jak traktuje się widełki w badaniach laboratoryjnych) – koreluje ze zmniejszoną płodnością, zwiększonym ryzykiem cykli bezowulacyjnych, stanem przedcukrzycowym oraz zwiększonym ryzykiem zaburzeń lipidowych oraz cukrzycą ciężarnych (GDM). Większa zawartość tkanki tłuszczowej w organizmie to więcej czynników prozapalnych. Pragnę zauważyć, że redukcja masy ciała ma polegać na redukcji tkanki tłuszczowej, przy jednoczesnym zachowaniu tkanki mięśniowej i tkanki kostnej. Problemem staje się odchudzanie prowadzące do utraty mięśni.


starannie dobrany zestaw składników odżywczych dla kobiet - kwasu foliowego, witaminy D oraz inozytolu
przyczyniających się do regulacji aktywności hormonalnej i łagodzą objawy związane z insulinoopornością
regulują aktywno​ść hormonalną w przypadku kobiet starających się o dziecko
inozytol obniża poziom insuliny we krwi
uzupełniają dietę w witaminy i antyoksydanty
Suplement diety
Przed użyciem zapoznaj się z ulotką, która zawiera wskazania, przeciwwskazania, dane dotyczące działań niepożądanych i dawkowanie oraz informacje dotyczące stosowania, bądź skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą.
reklama

Istnieje coś takiego jak programowanie metaboliczne dziecka w łonie matki. Kobiecy organizm aktywnie uczestniczy w „kodowaniu” tego, jak dziecko będzie reagować na węglowodany, tłuszcze, czy będzie miało skłonność do cukrzycy typu II, insulinooporności, zaburzeń cholesterolu, powstawania nowotworów czy nawet…astmy. Nadmierna masa ciała przed ciążą, czyli, nazwijmy to, „pakiet metaboliczny”, który kobieta wnosi do ciąży może zakłócać proces harmonijnego rozwoju metabolicznego dziecka. Oczywiście – nic nie jest przesądzone i kobiety z nadmierną masą ciała mogą dobrze odżywiać się przed ciążą i w ciąży i w konsekwencji czego urodzić zdrowe dziecko. To jest powód, dla którego zachęcam swoje pacjentki do redukcji masy ciała przez podejściem do jakiejkolwiek procedury, czy nawet ciąży naturalnej. I proszę pamiętać – mówię tutaj jedynie o metabolizmie, a nie o wyglądzie, gdyż wychodzę z założenia, że mój zawód nie polega na wpędzaniu kobiet w kompleksy, ale skupianiu się na polepszaniu metabolizmu. Dzięki temu żyje nam się lepiej i dłużej.

Jakie badania powinna wykonać każda kobieta planująca ciążę?

To jednocześnie proste i trudne pytanie, bo jak zawsze…zależy od przypadku!

Kobieta, która nie ma żadnych obciążeń metabolicznych, w jej rodzinie nie występowały choroby sercowo-naczyniowe czy historia poronień, może do ciąży „podejść” bez badań.

Oczywiście zachęcam każdą zdrową kobietę do tego, aby dbała o profilaktykę – corocznie wykonywała podstawowe badania krwi, ogólne badanie moczu, badanie ginekologiczne, cytologię oraz regularnie badała piersi. Przyda się także badanie nieaktywnego metabolitu witaminy D –  25(OH) D, gdyż mamy jej populacyjny niedobór i należy ją suplementować.

Potrzeba wykonania innych badań uzależniona jest od stanu pacjentki – najczęściej diagnostykę pogłębia się, gdy upragnione dwie kreski nie pojawiają się w kilku następujących po sobie cyklach. Zazwyczaj nie jest to jeszcze powodem do niepokoju i zaleca się utrzymanie współżycia bez zabezpieczenia rok, zanim skieruje się kroki do kliniki leczenia niepłodności.

Warto wtedy zobaczyć, jak wygląda stan kobiecej tarczycy – często właśnie ten problem odpowiada za opóźnienie naturalnego zajścia w ciążę.

Ważne też jest to, aby wykonanie badań pociągało za sobą odpowiednie kroki – jeśli w osoczu krwi jest mało witaminy D, należy ją suplementować; jeśli lekarz stwierdzi niedokrwistość z niedoboru żelaza – należy je uzupełnić poprzez dobrą dietę.

Czy już na tym etapie warto wprowadzić jakąś suplementację?

Coraz bardziej popularne są suplementy tzw. „zerówki” dla kobiet starających się o dziecko. Przy założeniu, że kobieta jest zdrowa, nie ma żadnych niedoborów, prowadzi aktywny tryb życia oraz odpowiednio się odżywia – suplementować należy jedynie witaminę D i kwas foliowy na etapie starań o dziecko. Jest to spowodowane niedoborami populacyjnymi oraz faktem, że przyjmowanie kwasu foliowego przed ciążą zmniejsza ryzyko powstania u dziecka wad cewy nerwowej czy wad serca. Ta suplementacja u zdrowej kobiety jest konieczna, każda inna jest nieobowiązkowa, albo podyktowana występowaniem dodatkowych schorzeń. Jestem ogromną zwolenniczką ograniczenia suplementacji do minimum i zrównoważonego odżywiania się na tym etapie.

Schody zaczynają się wtedy, gdy mamy zaburzenia owulacji, problemy hormonalne typu PCO czy PCOS, problemy z tarczycą (np. jej niedoczynność) czy problemy z gospodarką żelaza, czy wapnia. W każdym z tych przypadków należy wprowadzić suplementację. Oczywiście to tylko przykłady, ale mogę je mnożyć nawet w oczywistych przypadkach. Do takich sytuacji należy sytuacja, kiedy kobieta postanowi czy też musi ze względów zdrowotnych przestrzegać diety pozbawionej produktów mlecznych – wiele z nich zapomina, że należy suplementować wapń, który, przecież, pozytywnie wpływa na płodność.

Zuzanna Skonieczna

Spójrzmy na zaburzenia owulacji – mogą one wystąpić z wielu różnych powodów – od nieprawidłowej diety, po chorobę typu PCOS czy skłonności metaboliczne, jak insulinooporność.

Istnieją mocne przesłanki naukowe, które mówią, że suplementacja inozytolami przed ciążą poprawia insulinowrażliwość i to byłaby suplementacja, którą poleciłabym kobietom z zaburzeniami owulacji, PCO, PCOS oraz insulinoopornością z czystym sercem. Niektóre badania naukowe wskazują także użyteczność antyoksydantów, n-acetylocysteiny (NAC), czy suplementacji choliną. Dalsze badania naukowe pokażą, które suplementy i w jakiej sytuacji stosować w populacji kobiet starających się o dziecko.

Czy istnieją jakieś produkty, które szczególnie wspierają płodność?

Natura to skomplikowany organizm, podobnie jak człowiek jest skomplikowanym organizmem. Każdy z nas jest inny i od razu powiem, że nie dla każdego konkretny produkt będzie odpowiedni! Potrzebujemy ogromnych ilości zróżnicowanych substancji, aby zachować zdrowie. Badania naukowe pokazują, że społeczności, gdzie zróżnicowanie produktów spożywczych jest największe, mają najlepsze zdrowie. Współczesny człowiek ogranicza się do około 40-50 produktów spożywczych w tygodniu. Jeśli Państwo nie wierzą, to polecam zrobić przegląd lodówki i spisać jakich produktów używali Państwo w kuchni w ciągu ostatnich  dni. Będziecie zdziwieni, jak niewiele produktów wrzucacie do koszyków!

To, do czego zmierzam, to zróżnicowanie. W tym zróżnicowaniu tkwi największa mądrość natury i sekret zdrowego ciała.

Nie mniej jednak człowiek ma naturalny głód wiedzy i stale poszukujemy superfoodsów, czyli produktów mających unikalne właściwości poprawiające zdrowie. Chcemy skoncentrowanej mądrości natury, która natychmiast podniesie nasze libido, wesprze śluz, poprawi jakość jajeczek, czy pomoże w implantacji. Takie produkty, oczywiście, istnieją i naukowcy bez przerwy je badają. Ale przejdźmy do konkretów! Jeśli problemem jest niskie libido to dobrze na kobietę działają czerwone wytrawne wino oraz dobra gatunkowo czekolada oraz wszelkie ciemnozielone warzywa i owoce jagodowe. Pozwalają one ukrwić kobiece genitalia, dzięki czemu starania o dziecko są przyjemniejsze. Jeśli mamy problem z owulacją – kobieta powinna wybierać produkty naturalnie zawierające inozytole np. fasolę, groszek, pomarańcze, drożdżach, kiełkach, orzechach oraz produktach z pełnego przemiału np. chlebie pełnoziarnistym, razowym czy makaronach pełnoziarnistych. Na co dzień spożywamy ich około 1 grama na dobę, ale czasami jest to za mało i potrzebna jest ich suplementacja. Produkty, które dobrze sprawdzają się w diecie kobiet starających się o dziecko to chude mięso, takie jak drób, ryby i owoce morza, orzechy, zimnotłoczone oleje oraz pełnotłuste fermentowane produkty mleczne, które obniżają ryzyko niepłodności.

Jaki dietetyczny błąd na tym etapie popełniamy najczęściej?

Nie zachowujemy zdrowego rozsądku!

Trudno sobie to wyobrazić, ale gdy chodzi o płodność, to nadal myślimy zero-jedynkowo. Albo wszystko, albo nic. Najczęściej spotykam się z dwoma zupełnie skrajnymi postawami – albo kompletnie nie dbamy o to, co wrzucamy do garnka, albo zbyt restrykcyjnie podchodzimy do tego, co zjadamy. Dlaczego to niebezpieczne? W jednej i drugiej sytuacji narażamy organizm na niepotrzebny stres.

Jedzenie wysoko przetworzone, pełne tłuszczów nasyconych, pozbawione składników odżywczych jest stresorem dla organizmu – powoduje stres oksydacyjny oraz aktywację czynników prozapalnych, które mogą kąpać kobiece jajniki w „zupie cytokinowej”. Współcześnie upatruje się problemów z płodnością nie tylko w czynnikach anatomicznych, genetycznych ale także środowiskowych – przetworzone jedzenie zdecydowanie nie gra w tej samej drużynie co płodność. Deprecjonowanie zdrowego trybu życia jest (ciągle) sporym problemem wśród osób starających się o dziecko. Zazwyczaj o zrównoważone żywienie dbają pary, które mają za sobą kilka niepowodzeń, co świadczy o aktywnym poszukiwaniu metod wspierających płodność – i to zdecydowanie jest dobry krok i zalecam wykonać go jak najszybciej!

Spójrzmy na jedzenie z drugiej strony –  skupmy się na sytuacji, w której jeśli jesteśmy skoncentrowani zbyt mocno na jedzeniu; pochłania nas planowanie całego tygodniowego jadłospisu, skrupulatnie sporządzamy listy zakupów, unikamy się jak ognia spotkań towarzyskich, lampki szampana na weselu rodzinnym czy nie wychodzimy do restauracji w obawie zjedzenia przetworzonego jedzenia. Takie zachowanie, które notorycznie się powtarza, może sygnalizować problem z zaburzeniami odżywiania – ortoreksję. Wiemy dzisiaj, że osoba z dużymi restrykcjami żywieniowymi, nie będąca pod opieką specjalisty – dietetyka jest narażona na niedobory składników odżywczych, co, paradoksalnie, może zaburzyć płodność zamiast wzmocnić.

Przed poczęciem warto więc odwiedzić dietetyka i zweryfikować sposób żywienia, aby jak najlepiej przygotować swój organizm do ważnego zadania jakim jest ciąża.